piątek, 18 września 2009

Różne rodzaje Zieleni...

Zachwycałam się Irlandią niejednokrotnie - pięknem kraju, ułatwieniami dla mieszkających tu ludzi, i ciepłem, pogodą ducha i serdecznością Irlandczyków.
Ale wczoraj miałam okazję poznać te brudne odcienie Zieleni...
Eamonn odebrał mnie z lotniska, poszliśmy w mieście na fish&chips, a potem - ja wróciłam do domu, zostawić bagaże i przywitać się z Bridget, a jego zostawiłam w moim lokalnym pubie - miałam pogadać z Bridget przez ok. godzinkę, a potem dołączyć do niego, i rozegrać kilka rundek w bilard.
Co uczyniłam.
Stół bilardowy jest w pubie w wydzielonym pomieszczeniu. Teoretycznie jest w nim zainstalowana kamera cctv, ale - jak później się dowiedziałam - robi jedynie za atrapę. No i są przeszklone drzwi do sklepu tzw. off license (nasz monopolowy - tam te sklepy funkcjonują przy pubach).
Kiedy dotarłam do Horse & Hound, Eamonn był już w tym właśnie pokoju bilardowym, i zaprzyjaźnił się z Christ'iem i Seanem, którzy wcześniej zajmowali stół - dwóch całkiem sympatycznych facetów, jak się okazało kiedy już ich poznałam; zaczęliśmy razem grać. Atmosfera była fajna i zrelaksowana, do momentu, kiedy Christy nie odmeldował się do domu, a Sean został poproszony przez kilku innych gości w pubie o dopisanie ich na listę graczy. Najpierw był jeden starszy, dość małomówny Irlandczyk, który mocno koncentrował się na grze, ale i tak przegrał z Seanem (świetny bilardzista), a potem w pokoiku pojawił się Dave.
Eamonn wyszedł chwilkę wcześniej, żeby uruchomić szafę grającą, więc kiedy Dave się zjawił byłam w pokoju tylko ja i Sean. W pierwszej chwili, jak go zobaczyłam, zaliczyłam Dave'a do gatunku notorycznych podrywaczy - przedstawił się całując mnie w rękę (to rzadkość tutaj - przeważnie jest to normalny uścisk dłoni), rzucił kilka komentarzy na temat mojego wzrostu, i stwierdził, że widział mnie, jak wracałam ze stacji DART, po powrocie z lotniska.
Dave popisywał się strasznie, grając z Seanem (widziałam, jak bardzo wkurwiało to tego drugiego - miał ochotę na grę, a nie na robienie za tło dla napalonego koguta), ciągle do mnie podchodził i rzucał znaczące spojrzenia i teksty. I wtedy wrócił Eamonn. Dave powitał go, jego imieniem, a Eamonn zrobił się szary na twarzy.
Kiedy zapytałam go, co się stało, odpowiedział tylko - To człowiek z mojej przeszłości.
Znam przeszłość Eamonna, i nie będę się tu o niej zbytnio rozpisywać, bo i po co. Powiedzmy tylko, że ta przeszłość ma dwa kierunki - polityczny, i "azkabanowy" (tym razem to nie była pomyłka proceduralna, tylko świadomy wybór, żeby ochronić przed trudami Azkabanu bliską osobę).
Zaliczyłam Dave'a do przeszłości politycznej. Dopiero, kiedy wyciągnął z kieszeni grudkę haszu, zorientowałam się, że się pomyliłam. I wtedy sobie pomyśłałam - Toż to mój pieprzony Danny O'Grady - jak go sama sobie namalowałam, kurwa jego mać!
Sean, po rozegraniu z nim rundki, zmył się do domu. Zostaliśmy w trójkę - ja, Eamonn i Dave.
Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta - Dave mnie próbował poderwać, ja zachowywałam grzeczny dystans i poczucie humoru, a Eamonn próbował jak najczęściej stać między mną i Dave'em (ja akurat grałam z nim w bilard).
Korzystając z tego, że Dave wyszedł z pokoju na chwilę, Eamonn wrzucił wszystkie bile do luz i zakończył grę. Jak Dave wrócił, ja wyłgałam się pilnym telefonem i koniecznością pójścia do domu.
Po drodze, kiedy mnie odprowadzał, Eamonn opowiedział mi o Dave'ie więcej. I poryczał się jak dziecko, kiedy już zeszło z niego napięcie, skumulowane przez cały wieczór. A ja jestem mu cholernie wdzięczna, i dalej bardzo sobie cenię jego przyjaźń.
Materiału na książkę mam coraz więcej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz