Mam nowego przyjaciela :)
Ma na imię Eamonn, i jest... zjawiskowy. Powinnam chyba napisać o nim książkę.
Eamonn jest o rok starszy ode mnie, zachowuje się jak nastolatek, jest alkoholikiem, ma raka, z którym nic nie robi, i najbardziej pozytywne nastawienie do świata, jakie kiedykolwiek widziałam.
Pomimo tego, że to chodząca autodestrukcja.
Zabija się stylem życia, jakie prowadzi - pije, pali, nie sypia. Pakuje się w kłopoty na każdym kroku, jak wariat ostatni (no bo kto o zdrowych zmysłach zaglądałby Szkotowi pod kilt? Kiedy Szkot jest w silnej grupie innych Szkotów, a Eamonn ma tylko mnie za towarzystwo...?).
Przywiązał się do mnie od pierwszej rozmowy :) Nie, nie ma mowy o niczym poza przyjaźnią. Ale przyjaźń w jego wydaniu to mniej więcej tak, jak na filmie "Hangover", kiedy Alan odczytuje swój manifest - o tym, że był jednoosobowym stadem wilków, a po tym, jak jego siostra przyprowadziła do domu Douga - jego stado powiększyło się o kolejnego osobnika. Eamonn jest właśnie takim jednoosobowym stadem wilków :) Z całą masą przyjaciół. W Polsce mówimy o kimś takim "brat łata".
Dzwoni do mnie kilka razy dziennie, informując, że jeszcze dziś niczego nie pił, dając telefon różnym osobom - swojej mamie, siostrzeńcowi, przyjaciołom - poznaję ostatnio mnóstwo ludzi :D
Zachowuje się tak, jakby znał mnie od dziecka. Ma przy tym właśnie taką, typową dla tego rodzaju alkoholików, dziecięcą niewinność w postrzeganiu świata - tak trochę... czarno-biało. Jakby zatrzymał się emocjonalnie na poziomie nastolatka. Co pewnie jest zgodne z prawdą.
A ja, jak patrzę na niego, to widzę Marka - jaki mógłby być, gdyby nie przestał pić. Chwała Bogu, przestał...
A propos - spędziliśmy ze sobą ostatni weekend :) Ja i Mark. Całe cztery dni.
Od kiedy powiedział mi, zaraz na początku naszej znajomości, że wszystko w życiu dzieje się po coś - uczę się od niego ciągle nowych rzeczy. A czasem nie od niego, a - dzięki niemu. Transformuję powoli, zmieniam sposób myślenia, podejście do różnych spraw. Głównie do relacji międzyludzkich, a w szczególności do związków damsko-męskich. Uczę się dawać wolność, przestrzeń własną, drugiemu człowiekowi.
Może kiedyś nauczę się jeszcze żadać tego samego w zamian... :DDDD
W każdym razie - zaczęłam robić porządek w swoim życiu. Zerwałam z Martinem, ze 3 tygodnie nie widziałam się z Mike'iem... Może powoli wyplączę się z tych wszystkich dziwnych związków :)
Szukam dodatkowej pracy. I nawet dorwałam jakieś jednorazowe tłumaczenie. Może, pocztą pantoflową, zdobędę więcej klientów... Przydałoby się - wydatki się mnożą, apetyt rośnie w miarę jedzenia... Marzy mi się karnet do centrum rekreacyjnego i samochód. Ale to drugie, to bardzo dalekie marzenie :)
Powoli, Kobieto, nie wszytko na raz :) Cierpliwości... Zmarnowałaś kupę lat, i teraz myślisz, że nadrobisz to wszystko w kilka miesięcy?? :DDD
Boże - daj mi siłę, żebym mogła zmienić rzeczy, które dadzą się zmienić, pokorę, żebym umiała się pogodzić z tymi, których zmienić się nie da, i mądrość, żebym mogła odróżnić jedne od drugich...
I zdrowie, zdrowie...! :))
Amen.